Koniec „tradycyjnej” reklamy internetowej?

Kategorie Reklama

Od początku sierpnia Wirtualna Polska prowadzi kampanię zachęcającą jej czytelników do rezygnacji z systemów blokujących reklamy. Wydawca przekonuje, że koszt treści, które z perspektywy odbiorcy są darmowe, ponosi reklamodawca. Dlatego reklam nie powinno się blokować. Mniejsze zasięgi reklamowe oznaczają bowiem mniejsze wpływy dla portali. Finalnie – zdaniem WP – cierpi na tym niezależne, obiektywne dziennikarstwo oraz jego adresaci, czyli odbiorcy mediów online’owych. W tym miejscu należy zaznaczyć, że polscy internauci są najchętniej blokującymi reklamy na świecie. Wg szacunków OnAudience.com wartość zablokowanych przez nich reklam wyniesie w 2017 r. 42 mld dolarów. Oprogramowanie nie pozwala na wyświetlenie 46 proc. treści reklamowych emitowanych na polskim rynku. Wygląda więc na to, że wydawcy mają się czym martwić.

Giganci dają radę

Jednocześnie znakomitą większość z miliardowych przychodów Facebooka i Google’a generują właśnie reklamy. Co więcej, wpływy rosną w błyskawicznym tempie. Dla FB w drugim kwartale 2017 r. był to wzrost na poziomie 47 proc. r/r. Dla Google sporo mniej, bo niecałe 16 proc., ale nadal jest to wzrost dwucyfrowy. Oczywiście, reklama reklamie nierówna i płacenie za promowanie bytów internetowych, takich jak strona www, strona na FB, konkretny post, czy film na YT to coś zgoła innego niż płacenie za display proszku do prania. Ale może to właśnie powinno skłonić wydawców internetowych do myślenia. Skończyły się czasy, gdy odbiorca musi posłusznie zapoznawać się z kontentem reklamowym serwowanym mu przez medium. A przynajmniej znacznie się wysilić, by go unikać. Rozwój technologii, pozwalającej pomijać reklamy, rosnąca świadomość konsumentów oraz ślepota banerowa sprawiają, że nachalny display, pop-upy i co tam jeszcze, stają się coraz mniej skuteczne. Przez co są jeszcze bardziej nachalne i koło się zamyka. Raczej nie tędy droga. To bardziej przemyślana i inteligentna reklama kontekstowa, a także treści sponsorowane są odpowiedzią na bolączki serwisów online’owych. Nie ma co się oburzać, potężny amerykański rynek prasy, pluralistyczny jak żaden chyba inny, wykiełkował właśnie z branżowych broszurek. Opisując dane segmenty rynku, często zachwalały oferowane przez nie dobra czy usługi.

Paywall albo datki

Rozwiązaniem może być też wyrażona wprost prośba o wsparcie finansowe (robi tak np. Wikipedia, czy choćby internetowe wydanie „The Guardian”). Albo zwyczajne postawienie niedrogiego paywalla. Wszak wymagający odbiorca nie zrezygnuje tak łatwo z rzetelnego dziennikarstwa wysokiej próby, a takie ponoć ono jest. Zaś niewymagający ani takowego nie chce, ani nie potrzebuje.

Absolutnie nie twierdzę, że wydawcy internetowi nie powinni zarabiać na konwencjonalnej reklamie online’owej. Jednak po pierwsze, zależność ekonomiczna to też zależność, więc o zapewnieniu przez reklamę całkowitej wolności mowy być nie może. A po drugie, zwyczajnie nie wierzę, że po takiej prośbie internauci się zreflektują i po prostu wyłączą AdBlocka.

prm

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *